JAK bardzo

Choć rok 2017 odszedł już na zasłużoną emeryturę i, jeśli wierzyć powieści Kinga, jest obecnie pożerany przez Langoliery, będziemy jednak do niego zapewne nieraz wracać. Na przykład po to, by wspomnieć o kilku czasopismach, o których wspomnieć nie zdążyliśmy. Wygląda na to, że trochę ich jednak w Polsce mamy. Jest się z czego cieszyć, choć byłoby może nawet więcej powodów do radości, gdyby średnia życia czasopism kulturalnych uległa wydłużeniu. Wciąż pojawiają się nowe tytuły, niekiedy bardzo obiecujące, które jednak często przestają istnieć po dwóch numerach.

Chciałbym więc napisać o periodyku, który swoją premierę miał w lipcu 2017 roku i od tego czasu dorobił się już trzech numerów. Można powiedzieć z pewną nadzieją – okrzepł. Jak? Tu czytelnik spodziewa się zapewne, że podam recepturę na żywotność czasopisma kulturalnego. Nic z tych rzeczy. Tak brzmi po prostu tytuł czasopisma: „JAK?”. Zaś w pełnej wersji: „JAK? Czasopismo bardzo kulturalne”. Jak bardzo?

Przekrój tematów, po które sięga „JAK?” jest ogromny, obejmuje właściwie wszystko, co można nazwać kulturą. Ale jego redaktorzy dbają o pewien porządek i spójność prezentowanych treści. Wyznaczone przez nich cele przedstawia w formie szeregu pytań Wstępniak powitalny:

„Jak pisać o kulturze i nie być tylko niszowym?
Jak znaleźć tematy z różnych dziedzin i połączyć je w całość?
Jak to uczynić, żeby nie przynudzać?
Jak pisać o sztuce w sposób bezpretensjonalny?
Jak łączyć sztukę z nauką, a biznes z działaniem bezinteresowanym?”

Czasopismo "JAK?"
Czasopismo „JAK?”

Jedno wielkie JAK. To dobre pytania i dobrze, że ktoś próbuje na nie odpowiedzieć nie w teorii, ale w praktyce pisania, ilustrowania, tworzenia atrakcyjnego i dostępnego za darmo online czasopisma.

Czytaj dalej

Kultura w skali mikro?

Wśród pism kulturalnych ciągle niewielki odsetek stanowią takie, w których zawarta treść sugeruje otwarcie się na margines, na dyskusję o codzienności, o rzeczach małych, niezauważalnych; na coś, co często się pomija, ale co równie często zaważa na całości.

W tytule pisma  „mała kultura współczesna” znajduje się wszystko – redakcja zaznacza, że inspiracją stała się sieć, bo mieści się tu wiele (za wiele), i to „wiele” jest często bardzo niepewne. Niepewność wiedzy i chęć dyskusji o tym, co aktualnie frapuje autora i społeczeństwo zaważyły na kształcie „mkw”. Wszystko tutaj pisane jest małymi literami: tytuł pisma, tytuły artykułów, nazwiska autorów – tym razem nie o skromność chodzi, lecz o nawiązanie do filozofii wykoncypowanej przez redakcję. 

Tytuły każdej z odsłon, czyli jakoby każdego numeru, są ściśle stematyzowane i mówią o problemach codzienności, uwrażliwiają na potrzeby innych i krytykują współczesność. Wśród nich dostrzec można pewną powtarzalność, mimo że tematyka jest bardzo różnorodna. Powtarzalność ta polega na ukierunkowaniu odbiorcy na szerszy ogląd rzeczywistości. Autorzy wymuszają na odbiorcach wpatrywanie się w siebie i w to, co „siebie” otacza. Styl artykułów i oprawa graficzna są często kontrowersyjne, ironiczne i pełne gier z odbiorcami. Na przykład… skarpetki, które od razu przykuły moją uwagę, wywołując uśmiech na twarzy. Jest to ilustracja pt. Skarpetki nie do pary do artykułu Zuzanny Kowner Cały syf świata stylem odpowiadającemu gatunkowi bloga. Perspektywa zmienia się wraz z nadaniem tytułu, uśmiech znika, zostaje powaga i chęć czytania. Kowner zagrała na emocjach i poczuciu bliskości z odbiorcą. O czym jest tekst? O relacjach na Tinderze? Raczej nie. To tekst o granicach własnej wolności, strachu, o seksualności i kulturowych nawykach, o cielesności i naturze ludzkiej, ale też o prawdziwej miłości. Tekst jest dość kontrowersyjny (o czym świadczy ilość komentarzy – na dzisiaj jest ich aż 156!), wymagający od społeczeństwa łamania schematu idealnego związku i potrzeby partnerstwa. 

Zuzanna Kowner, Skarpetki nie do pary
Zuzanna Kowner, Skarpetki nie do pary

Czytaj dalej

Helikopter w głowach

Ścieżki skojarzeń bywają pokrętne. Nie złe, ale zawikłane. Dwa tygodnie temu byłam w Poznaniu, a echa pobytu w tym mieście odzywają się w nieprzewidzianych odsłonach. Bo kto by pomyślał, że cytat z Monteskiusza, który widniał nad hotelowym łóżkiem: Sny rodzą rzeczywistość, za chwilę nabierze przewrotnej mocy w kontekście krajowych wydarzeń.

Na plakacie minionego już festiwalu Animator, o którym pisałam w poprzedniej nocie, miejsce znaczące zajmował helikopter. I wciąż chodzi mi on po głowie jako znak – nieodmiennie kojarzy mi się ze stanem zagrożenia, podwyższonej czujności na to, co nadejdzie, inwigilacją nas, obywateli, przez nieuchwytne siły, systemem sterowania emocjami przez kryzys. Tak może wyglądać w trybie skojarzeń. Ale ich pokrętność daje także możliwość zrobienia nagłego uskoku, więc kiedy przeglądałam strony internetowe z różnymi inicjatywami czasopiśmienniczymi, meander zawiódł mnie na strony „Helikoptera”. A tam poezja i proza.

Helikopter - okładka numeru 7-9/2017
Okładka numeru 7-9/2017 „Helikoptera”

„Helikopter” – organ kulturalny OPT (wrocławskiego Ośrodka Postaw Twórczych) to dzisiaj inicjatywa tylko internetowa. Jej początki były oparte o technikę druku, ale z czasem zrezygnowano z takiej formy dotarcia do czytelników i zdecydowano się na przejście do prze­strze­ni in­ter­ne­to­wej, o której się mówi,  że jest „uni­kal­na i nie­co tajemni­cza”. Za zawartość „Helikoptera” odpowiada redaktor Krzysztof Śliwka, za­pra­szający różnych twór­ców li­te­ra­tu­ry, by „po­dzie­li­li się z czy­tel­ni­ka­mi swo­imi tek­sta­mi”.

Od miesiąca w sieci wisi nowy numer, z sygnaturą 7-9/2017, a w nim wybór wierszy i fragmenty prozatorskie kilkudziesięciu autorów i autorek. Czytania więc nie zabraknie.

Czytaj dalej

Między tekstami. „Inter-”

Internetowe czasopismo literackie „Inter-. Literatura-Krytyka-Kultura” ukazywało się początkowo jako półrocznik, teraz jest kwartalnikiem. To świetnie, bo każdy numer, przypominający objętościowo książkę, przynosi mnóstwo ciekawych materiałów.

Periodyk budują przede wszystkim toruńscy twórcy i badacze literatury. Redaktorem naczelnym jest Tomasz Dalasiński, poeta, prozaik, a także doktor nauk humanistycznych. Od początku swego istnienia pismo było silnie związane ze środowiskiem akademickim Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, w szczególności Zakładem Polskiej Literatury Współczesnej oraz Kołem Badaczy Polskiej Literatury Najnowszej.

Wzorem wielu innych czasopism kulturalnych i literackich, „Inter-” obiera dla każdego numeru pewien temat, problem nadrzędny, eksplorowany szczególnie w pierwszej części. Wybór redaktorów pada na ciekawe tematy: Kobiece, Lęk(i), Kamp, (Nie)piękno, Nuda, Śniąco, Celebrytyzm.

Okładka numeru „Inter-” 3 (13) 2017
Okładka numeru „Inter-” 3 (13) 2017

Czytaj dalej

Zaangażowani w kulturze. Czy mają wpływ na rzeczywistość?

plakat listopadW ramach kolejnego spotkania z cyklu „Kawa i czasopisma” w Katowicach chcemy zaprosić Państwa do rozmowy o literaturze i sztuce zaangażowanej.

Spotkanie odbędzie się 7 listopada (sobota) o godz. 17:00 w Bellmer Cafe przy pl. Wolności 9 w Katowicach.

Wraz z naszymi gośćmi – członkami i współtwórcami katowickich i ogólnopolskich czasopism kulturalnych, zastanowimy się, czy kultura wysoka ma jeszcze wpływ na rzeczywistość społeczną i medialną. Czy w ogóle możliwy jest w dzisiejszej sztuce i krytyce eskapizm? Co się zmieniło w paradygmacie kultury zaangażowanej na przestrzeni ostatnich 10 lat? A może zmieniły się tylko formy i gatunki dzieł, które łączymy ze sztuką zaangażowaną? Upomnimy się także o tych, którzy angażują się w działania kulturalne i upatrują w kulturze narzędzia zmiany społecznej.

Gośćmi Soni Gwóźdź-Rusinek będą Kamila Czaja – redaktorka działu „Idee” w dwutygodniku internetowym „artPAPIER”, doktorantka w Instytucie Nauk o Literaturze Polskiej im. Ireneusza Opackiego, absolwentka filologii polskiej i psychologii w ramach MISH UŚ, a także autorka artykułów naukowych w monografiach zbiorowych oraz esejów i recenzji publikowanych w „artPAPIERZE”, „FA-arcie” i „Twórczości”, Radosław Wiśniewski, współzałożyciel Stowarzyszenia Żywych Poetów w Brzegu i współtwórca dzieł przy nim powstałych, autor bloga jurodiwy-pietruch.blog.pl. Wydał cztery samodzielne zbiory wierszy, w przygotowaniu jest piąty – „Dzienniki Zenona Kałuży” i szósty – „Inne bluesy”. Był redaktorem pisma literackiego „Red.”, w czasach, kiedy istniało pismo. Stały współpracownik „Odry”, „Studium”, „Salonu Literackiego”, jak się sam określa – watażka kulturalny, Dawid Kujawa, krytyk literacki, od 2010 roku związany ze Stowarzyszeniem Inicjatyw Wydawniczych w Katowicach, autor licznych omówień krytycznych dotyczących najnowszej polskiej poezji, drukowanych w prasie literackiej i antologiach, redaktor naczelny internetowego miesięcznika „OPCJE 1.1”, członek redakcji Magazynu Literatury i Badań nad Codziennością „Przerzutnia”, w 2014 roku wydał książkę Wideopoezja. Szkice, a także Dawid Matuszek – teoretyk lektury, pracuje w Instutucie Nauk o Literaturze Polskiej UŚ, redaktor w kwartalniku „FA-art”, Zajmuje się psychoanalizą literatury i literaturoznawstwa, a także męskością w literaturze i kulturze polskiej.


Serdecznie zapraszamy do wspólnej dyskusji!

„Kawa i czasopisma” w Katowicach: relacja ze spotkania „Spis lektur. Kanon literacki według redaktorów i redaktorek czasopism”

Pierwsze po wakacyjnej przerwie spotkanie w ramach katowickiej odsłony cyklu „Kawa i czasopisma” odbyło się 3 października w Cafe Bellmer. Tym razem tematem spotkania był „Spis lektur. Kanon literacki według redaktorów i redaktorek czasopism”.

Gośćmi Sonii Gwóźdź-Rusinek byli: prof. Zbigniew Kadłubek – członek redakcji „Fabryki Silesii”, pracownik Uniwersytetu Śląskiego, filolog klasyczny, komparatysta, eseista, tłumacz; prof. Krzysztof Uniłowski – członek redakcji „FA-artu”, krytyk literacki, pracownik Uniwersytetu Śląskiego; dr Wojciech Rusinek – redaktor działu „Literatura” w dwutygodniku internetowym „ArtPapier”, nauczyciel języka polskiego; Agnieszka Wójtowicz-Zając – krytyczka literacka, doktorantka Instytutu Nauk o Literaturze Polskiej im. I. Opackiego.

Zarówno nowa lokalizacja, jak i weekendowy czas spotkania zauważalnie zmieniły jego charakter na bardziej swobodny. W sobotnie popołudnie w kawiarni było gwarno i tłoczno, rozmowie przysłuchiwali się zarówno stali bywalcy, jak i nowi goście „Kawy i czasopism”, publiczność chętnie zabierała też głos w dyskusji.

Wstępem do rozmowy była prezentacja książki Zbigniewa Kadłubka „99 książek, czyli mały kanon górnośląski”. Autor wyjaśnił, czym jest kanon i jak ważna, jego zdaniem, jest jego rola w odnajdywaniu swojej tożsamości i odpowiedzi na pytanie „jak żyć?”. Tradycyjnie już, polemikę z profesorem Kadłubkiem podjął prof. Krzysztof Uniłowski, krytycznie odnoszący się do tworzenia kanonów literackich. Jednak obaj rozmówcy zgodzili się, że taki kanon jest potrzebny także jego przeciwnikom, choćby po to, by go zakwestionować, zdekonstruować czy uczynić istotnym tematem dyskusji o literaturze. Wojciech Rusinek, który na co dzień uczy języka polskiego w II LO im. M. Konopnickiej w Katowicach, opowiedział o trudnym kompromisie, jakim jest dla nauczyciela próba pogodzenia wymagań maturalnych z chęcią nauczenia młodych ludzi indywidualnego podejścia do literatury. Temat obowiązujących lektur szkolnych wprowadził do dyskusji dużo emocji, zwłaszcza w kwestii twórczości Sienkiewicza i Orzeszkowej. Agnieszka Wójtowicz-Zając mówiła o miejscu literatury tworzonej przez kobiety w kanonie literackim, a także ich znikomej obecności w spisie lektur szkolnych.

Zastanawiano się także, czemu przede wszystkim powinna służyć literatura i czy współczesna młodzież w ogóle chce czytać książki. Porównywano obecne pokolenie z pokoleniem ich rodziców. A co z literaturą popularną? Czy czytelnicy literatury wampirycznej, horrorów, kryminałów i romansów również tworzą swoje kanony? Według dr. Mikołaja Marceli, obecnego wśród publiczności specjalisty w dziedzinie literatury popularnej – tak właśnie się dzieje. Nie inaczej wygląda sytuacja na blogach literackich oraz stronach fanowskich. Tam też, żeby uzyskać pewną „przynależność”, należy znać określone książki. A jeśli uznamy, że kanony literackie są potrzebne, to kto powinien je tworzyć? Czytelnicy, czy tak zwana „grupa ekspertów”? Niestety ze względu na ograniczenia czasowe (spotkanie trwało półtorej godziny) ta ciekawa i emocjonująca dyskusja pozostawiła wiele pytań bez odpowiedzi i pewien niedosyt.

Magdalena Micuła

październik belmer 2 październik belmer 3 październik belmer 2

Zdjęcia: Jonasz Plaskota

Zaproszenie na przegląd prasy kulturalnej

Zapraszamy na spotkania, podczas których czytać będziemy prasę kulturalną z całej Polski. na bloga

Najbliższy przegląd odbędzie się 17 października w Pokoju Pracy Grupowej w Czytelni Czerwijowskiego w Bibliotece przy ul. Koszykowej. 

Zapraszamy wszystkich, których interesują literatura, teatr, kino, sztuki wizualne w najbardziej aktualnym i rzeczowym wydaniu. Zaczynamy o 12:00!

W Polsce wydaje się dużo czasopism kulturalnych, ale ich obieg jest ograniczony i rzadko docieraja one do szerokiej publiczności.
Dlatego nawiązaliśmy współpracę z Biblioteką Publiczną m.st. Warszawy, w której chcemy regularnie pokazywać różnorodność prasy kulturalnej i jak najszerzej przedstawiać kwartalniki, dwumiesięczniki i miesięczniki z całej Polski.

Informacje o tym, jakie czasopisma będzie można poczytać 17 października, będizemy sukcesywnie zamieszczać na publicznie dostępnym (nie trzeba mieć konta) profilu cyklu na Facebooku.

Kolejne spotkania zaplanowaliśmy na 7 i 21 listopada oraz 5 grudnia.


Organizator Fundacja Otwarty Kod Kultury.

Projekt współfinansuje m.st. Warszawa – Dzielnica Śródmieście

Wydarzenie na FB: https://www.facebook.com/events/671879242948875/

Spis lektur. Kanon literacki według redaktorów i redaktorek czasopism

plakat październik jpgSerdecznie zapraszamy na pierwsze w jesiennej edycji spotkanie z cyklu Kawa i Czasopisma w Katowicach!

Jesienią przenosimy się do nowego miejsca: Bellmer Cafe przy Pl. Wolności 9 w Katowicach. Pierwsze spotkanie, w sobotę 3 października o godz. 17:00,  zostanie poświęcone kanonowi literackiemu – Spis lektur. Kanon literacki według redaktorów i redaktorek czasopism.

Gośćmi Soni Gwóźdź-Rusinek będą prof. Zbigniew Kadłubek (członek redakcji „Fabryki Silesii”, pracownik Uniwersytetu Śląskiego, filolog klasyczny i komparatysta, zajmujący się eseistyką oraz tłumaczeniami), prof. Krzysztof Uniłowski (członek redakcji „FA-artu” oraz pracownik Uniwersytetu Śląskiego, krytyk literacki i historyk literatury) oraz dr Wojciech Rusinek (redaktor działu „Literatura” w dwutygodniku internetowym „ArtPapier”, a także nauczyciel języka polskiego w II LO im. M. Konopnickiej w Katowicach), oraz Agnieszka Wójtowicz-Zając (doktorantka Instytutu Nauk o Literaturze Polskiej im. I. Opackiego, a także krytyczka literacka, publikowała m.in. w „ArtPapierze”, „Opcjach”, „Śląsku”, „Toposie”) oraz autorka artykułów i esejów publikowanych w tomach naukowych.

Czy istnieje jeszcze kanon literacki? A jeśli tak, to co miałoby/mogłoby się w nim znaleźć? I jak ma się pojęcie kanonu literackiego do szkolnego spisu lektur obowiązkowych? Na te i inne pytania spróbują odpowiedzieć nasi goście – do aktywnego udziału zapraszamy także publiczność!

Więcej informacji na Facebooku i stronie wydarzenia Spis lektur. Kanon literacki według redaktorów i redaktorek czasopism.

Nasz wspólny świat: rośliny, ludzie, zwierzęta, cyborgi / czytanie performatywne

19-09_posthumanizm

Zapraszamy na czytanie performatywne tekstów tworzonych w nurcie posthumanistycznej refleksji, za którymi stoją istoty ludzkie. Czyli my.
Nasza nieustannie zmieniająca się tożsamość w XXI wieku otwiera się na istoty pozaludzkie: zwierzęta, rośliny, rzeczy i maszyny. Wytwarzaniu wiedzy towarzyszy namysł, że my – ludzie nie jesteśmy sami na tym świecie, a dzielimy go z innymi, którzy także powinni czuć się w nim jak w domu lub ogrodzie.

Co na temat globalnego ocieplenia myślą zwierzęta i rośliny? Czym/kim dla sztuki jest cyborg? Jakiego kresu sięga natura? Czy łatwo nam będzie wyjść poza (u)znane taksonomie i zacząć mówić innym językiem?

Czytać będziemy teksty wybrane z kilku czasopism:

– „Artmix” nr 28 (18) / „artmix” / Posthumanizm
– „Artmix” nr 29 (19) / „artmix” / Cyborgi
– „Wakat/Notoria” nr 24-25 / „Wakat/Notoria” ogród zoe-logiczny vs ogród koncentracyjny
– „Teksty Drugie” nr 1-2 (2013) / „Teksty Drugie” / Pozaludzkie/arcyludzkie

Scenariusz i reżyseria: Reda Haddad
Czytają: Emma Herdzik, Reda Haddad
Muzyka: Mikołaj Tabako

Spotykamy się 19 września o godz. 17.00 w ogrodzie społecznościowym Motyka i słońce, ogród społecznościowy, ul. Jazdów 3/5 (Domki Fińskie).

Projekt współfinansuje m.st. Warszawa – Dzielnica Śródmieście.

Pisanie jest tylko jednym z elementów naszego zaangażowania – rozmowa z Miszą Tomaszewskim, redaktorem naczelnym Magazynu „Kontakt”

Eliza Kącka: W zajawce wiszącej na waszej stronie internetowej – dopowiedzmy, że „Kontakt” ukazuje się i w wersji drukowanej, i w wersji sieciowego dwutygodnika – rzuca się w oczy „katolewicowość”. Co to za pomysł, kto na niego wpadł i czy od początku pismo ma taki profil? Dodajmy, że nie tylko pismo, ale i środowisko: podkreślenie tej środowiskowości, bo poza pracą redakcji podejmujecie szereg inicjatyw społecznych, różnych przedsięwzięć, to chyba jest dla was też istotna kwestia. A wspólnym mianownikiem wszystkich waszych działań – publikacyjnych, społecznych – jest katolickość, a równocześnie wrażliwość lewicowa. Dlaczego zależało wam na podkreśleniu takiej identyfikacji?

Misza Tomaszewski: Nasza katolewicowość jest identyfikacją do pewnego stopnia autoironiczną. Bywa przecież, że katolicy posługują się nią jako inwektywą. My jednak afirmujemy przy jej pomocy swoją postawę, w której jest miejsce zarówno na dystans, jak i na zaangażowanie. Nasza tożsamość sprawia wrażenie hybrydowej, katolicko-lewicowej, co w jakimś sensie wyróżnia nas na mapie polskich środowisk ideowych. W naszym przekonaniu nie ma tu jednak żadnej dwoistości, żadnego wewnętrznego napięcia. To, że jest się chrześcijaninem, ma różne implikacje, w tym również poważne implikacje społeczne, ekonomiczne i – szerzej jeszcze – polityczne, choć oczywiście nie partyjne. W praktyce polskiego katolicyzmu wątki związane ze społecznym nauczaniem Kościoła znajdują się na odległym planie. Redakcja magazynu „Kontakt” się o nie upomina.

E.K.: Jak siebie umiejscawiacie na zarysowanym przez was samych tle? Chodzi mi o miejsce „Kontaktu” na mapie środowiska czasopism katolickich – z jednej strony, z drugiej – lewicowych czy lewicująco-społecznych, bo też ta mapa jest dość rozległa. Mamy takie pisma jak – by wymienić tylko kilka – „Pressje”, „Więź”, „Czterdzieści i Cztery” (z wyraźną identyfikacją neomesjanistyczną), „Znak”, który z kolei podejmuje dość często wątki społeczne i próbuje je problematyzować. Jak – będąc czasopismem o krótkiej, na razie egzystencji – widzicie siebie na tle tych środowisk?

M.T.: Zagospodarowaliśmy pewną niszę na polskim rynku czasopism, ale również na polskiej mapie ideowej. Przyjęliśmy tożsamość, po którą mało kto chciał się schylić, pomimo że była ona na wyciągnięcie ręki. Teraz umożliwia nam ona podejmowanie współpracy z bardzo różnymi środowiskami. Utrzymujemy kontakty z krakowskimi spadkobiercami ruchu „Znak”, to znaczy „Tygodnikiem Powszechnym” i samym „Znakiem”. Kraków zawsze był nieco bardziej konserwatywny od Warszawy, ale wydaje mi się, że nie tylko z młodszym pokoleniem tamtejszych redaktorów rozumiemy się coraz lepiej, i to nie ze względu na jakiś nasz konserwatywny dryf. Mamy swoich współpracowników w redakcji „Pressji” i w Klubie Jagiellońskim. Utrzymujemy dobre stosunki z redakcją „Więzi”, której społeczna tradycja jest nam szczególnie bliska. Jeśli chodzi o środowiska lewicowe, to są one dość mocno między sobą poróżnione, ale podtrzymujemy współpracę zarówno z „Nowym Obywatelem” czy „Nowymi Peryferiami”, jak i z „Krytyką Polityczną” czy „Le Monde Diplomatique”. Jeśli z kimś rzeczywiście trudno nam się porozumieć, to z jednej strony z radykalnie wolnorynkowymi ekonomistami, z drugiej zaś – z radykalnie konserwatywnymi katolikami. Bywa zresztą, że w sprawach społeczno-ekonomicznych mówią oni jednym głosem, sięgając tylko po różne uzasadnienia aksjologiczne. Wiara w świętość własności prywatnej i wiara w świętość patriarchalnego modelu rodziny w praktyce stosunkowo łatwo dają się ze sobą uzgodnić.

E.K.: Odnosząc się do tego, co przed chwilą powiedziałeś, muszę zapytać o czasopisma takie jak „Nowy Obywatel” i jemu podobne. Na półce periodyków społecznych też chyba współpraca kwitnie? Zauważyłam to w różnych wzmiankach czytelniczych, refleksjach; „Kontakt” wymieniany jest bardzo często w towarzystwie „Nowego Obywatela”. A to pośrednio informuje o tym, że właśnie tematy społeczne, obywatelskie są mocno widoczne w profilu waszego pisma.

M.T.: Eksponowanie problematyki społeczno-ekonomicznej jest czynnikiem, który wyróżnia nas na tle czasopism o tożsamości chrześcijańskiej. Fakt, że ujmujemy tę problematykę z chrześcijańskiej perspektywy, odróżnia nas z kolei od środowisk lewicowych. To jest naprawdę niewielki świat – tych kilkanaście redakcji ulokowanych, z kilkoma wyjątkami („Nowy Obywatel”, „Recykling idei”), w Krakowie i Warszawie. Stanowimy stosunkowo nieliczną grupę ludzi, którzy znają się z Facebooka i są przez jego algorytmy utrzymywani w świętym przekonaniu, że wszyscy myślą podobnie jak oni… Mówiąc zaś poważnie, przy wszystkich mankamentach portali społecznościowych, to dla nas jeden z podstawowych kanałów dystrybucji, źródeł pozyskiwania czytelników, przestrzeni nawiązywania współpracy.

E.K.: Pytanie, od którego chciałam zacząć tę rozmowę, ale pozwolę je sobie zadać teraz: jak mamy rozumieć podtytuł: „Magazyn nieuziemiony”?

M.T.: To chyba nie jest najlepsze pytanie. Trzymałbym się naszej katolewicowości. To po prostu gra słów, która nieudolnie zdaje sprawę z naszego poczucia dystansu i potrzeby lekkości.

E.K.: Ja bym tego nie lekceważyła, bo to też jest jakaś informacja o waszym podejściu do redagowania czasopisma, określania jego charakteru.

M.T.: Oczywiście, w tym haśle zawarte jest czytelne odniesienie religijne, a zarazem wyrażona jest potrzeba nieodpłynięcia w abstrakcyjny dyskurs.

E.K.: Wrażliwość społeczna też jakoś zamarkowana.

M.T.: Być może też. Na pewno słychać tu echo naszej aspiracji do używania języka, który nie gryzłby się ze społecznym profilem pisma. Wiele środowisk ma aspiracje, zresztą często nie tylko aspiracje, akademickie. Za tym idzie akademicki język i takaż perspektywa. Szanujemy to, ale wybieramy inną drogę. Choć oczywiście jesteśmy świadomi, że tacy do końca popowi nigdy nie będziemy – chyba że z punktu widzenia redaktorów „Pressji”. I chyba nawet nie chcielibyśmy być, bo świadczyłoby to o naszej intelektualnej nieszczerości. Chcemy posługiwać się językiem nauki społecznej Kościoła i nauk społecznych w ogóle, ale nie wpadać w akademicką manierę, która skutecznie uniemożliwiałaby nam docieranie do i tak wąskiej grupy docelowej. A wychodzi tak, jak wychodzi.

E.K.: Przy tym misyjność społeczna, powiedzmy, może zaistnieć, kiedy się odczyści język, rozjaśni przekaz. Na marginesie: w zajawce intryguje jeszcze pojawiający się problem teologii wyzwolenia. Niewiele z czasopism deklarujących się jako katolickie miałoby odwagę zabrać się za ten wątek, prawda?

M.T.: Jeśli chcemy mówić o społecznym wątku tradycji chrześcijańskiej – w znaczeniu wołania o sprawiedliwość i czynienia sprawiedliwości antycypującej sprawiedliwość wieczną – to teologia wyzwolenia staje się naszym oczywistym punktem odniesienia. Kościół lubi nie pamiętać o tym, jak wiele przejął z teologii wyzwolenia kategorii służących opisywaniu rzeczywistości społecznej w języku teologicznym, ale jest to historyczny fakt. Mówiąc o „opcji na rzecz ubogich” albo o „strukturach grzechu”, świadomie lub nieświadomie posługujemy się kategoriami wypracowanymi przez teologów latynoamerykańskich.

E.K.: Mnie ten kontekst nie zaskakuje, ale rzadko pojawia się na łamach innych czasopism.

M.T.: Myślę, że można to wytłumaczyć naszymi uwarunkowaniami geopolitycznymi. Klisze powielane na temat teologii wyzwolenia świadczą jednak w coraz większym stopniu o braku elementarnej rzetelności intelektualnej naszych publicystów. Możemy oczywiście sięgać do innych źródeł: działalności Dorothy Day, ojca Josepha Wresinskiego czy księdza Jana Ziei. Perspektywa teologów wyzwolenia jest jednak odmienna ze względu na kontekst miejsca i czasu, a także bardziej radykalna w praktyce rozumienia i przekształcania świata. Ponadto tym różnią się oni od wspomnianych postaci, że wielu polskich katolików o nich słyszało. Jest więc co odczarowywać.

E.K.: Zapytam o wygląd pisma. Zaznaczacie w autodeklaracji redakcyjnej, że postać graficzna jest bardzo ważnym aspektem funkcjonowania „Kontaktu”. Jasne jest to, że pismo musi być nośne wizualnie, ale dla was jest to chyba wręcz priorytetowe? Od kiedy tak jest i na ile to rzeczywiście gra z całością kolejnych numerów?

M.T.: Od samego początku „Kontakt” był współtworzony przez artystów i grafików, którzy z czasem zaangażowali w to przedsięwzięcie sporą grupę studentów i absolwentów ASP. Czasami łatwiej wyrazić pewną intuicję w sposób graficzny niż w sposób dyskursywny. Grafiki mają więc dla nas wartość użytkową, ale mają też wartość estetyczną. To dla nas szczególnie ważne od dwóch lat, to znaczy od czasu opracowania nowej makiety czasopisma.

E.K.: Tematy, które poruszaliście, były też „zagajane” przez okładki: one same wyglądały jak plakaty interwencyjne, naprowadzały na wątki, na których wam zależy. Przejdźmy do kształtu merytorycznego numerów. Mamy w piśmie „Kontakt” działy – i te działy są prowadzone konsekwentnie, prawda?

M.T.: Działy mają swoich redaktorów, którzy swoją koncepcją nadają im spójność z numeru na numer. Biorąc na chwilę w nawias tematy kolejnych numerów, działów jest sześć: „Wiara” redagowana przez Ignacego Dudkiewicza, nasz flagowy „Katolew”, którym opiekuję się ja, następnie „Kultura” Kasi Kucharskiej-Hornung, autorski dział „Poza Europą” Pawła Cywińskiego, pomysłodawcy projektu post-turysta.pl, coraz bardziej ekonomiczny „Obywatel” Kosty Święcickiej i Ignacego Święcickiego oraz „Krajoznawczy” Tomka Kaczora – dział, który zastąpił miastocentryczną „Warszawę”.

E.K.: Czy z perspektywy waszej kilkuletniej działalności da się wyróżnić numer, który miał szczególny rezonans, najmocniejszy oddźwięk?

M.T.: Myślę, że był to numer 19., zatytułowany „Po lewicy Ojca”. To był nasz katolewicowy coming out. Pomyśleliśmy go poniekąd jako prowokację, ale zarazem – jak każdy kolejny numer – zdawał on sprawę z naszych dyskusji, z naszych lektur, z naszego zaangażowania na różnych polach. To był jeden z pierwszych numerów dystrybuowanych komercyjnie. Sprowokował skrajnie odmienne reakcje wśród czytelników i w mediach. Dzięki niemu staliśmy się rozpoznawalni, nawiązaliśmy współpracę z licznymi środowiskami, ale dostaliśmy też dość mocno po głowie od przedstawicieli naszego własnego środowiska, którym lewicowa identyfikacja katolików czy zapraszanie autorów z „Krytyki Politycznej” po prostu nie mieściło się w głowie.

E.K.: Wprowadzenie zaczęłam od konstatacji, że „Kontakt” to nie tylko pismo, lecz także środowisko. Jest wiele inicjatyw, w których bierzecie udział. Czy mógłbyś o tym opowiedzieć?

M.T.: Staramy się o to, żeby pisanie było tylko jednym z elementów naszego zaangażowania. Mamy sporą potrzebę działania, które w zasadzie jest współdziałaniem. Zresztą to „Kontakt” wyrósł ze środowiska, a nie środowisko z „Kontaktu”. W tym miejscu wypada wspomnieć o naszym internetowym dwutygodniku, który przeszedł w ręce osobnej redakcji, składającej się z ludzi w wieku studenckim. Wzięli się oni do pracy z dużym entuzjazmem, co robi na nas tym większe wrażenie, że dzisiaj studiuje się przecież inaczej, intensywniej niż tych osiem, dziesięć lat temu…

E.K.: Dwutygodnik też ma redaktora naczelnego?

M.T.: Tak. Jego redakcja stanowi osobne grono, które korzysta oczywiście z materiałów opublikowanych w wydaniu papierowym, ale większość tekstów ukazujących się w dwutygodniku to nowe materiały, których przygotowanie wymaga dużego wkładu pracy. Ich zasięg jest zresztą dużo większy od zasięgu tekstów publikowanych na papierze. Nie chcemy jednak rezygnować z papieru, bo taki artefakt, na dodatek bardzo ładny, daje namacalne poczucie robienia czegoś sensownego, nie wspominając już o tym, że z drukowanym tekstem po prostu inaczej się obcuje. Nie zmienia to jednak faktu, że dziś zna się nas przede wszystkim z tekstów publikowanych w dwutygodniku i z komentarzy umieszczanych na Facebooku. Trzecim aspektem naszej działalności, obok papierowego magazynu i wydania internetowego, są debaty, których corocznie organizujemy kilkanaście. Od czasu do czasu inspirujemy też inne wydarzenia, jak na przykład rozpoznawalną dziś akcję przywracanie dzieciństwa Małemu Powstańcowi.

E.K.: Na stronie dwutygodnika znajdziemy temat ubóstwa, wykluczenia społecznego, szerzej: sytuacji ekonomiczno-społecznej itd. A literatura piękna? Macie w tym obszarze jakieś aspiracje?

M.T.: Dział „Kultura” nie idzie w stronę kultury czy sztuki wąsko rozumianych, lecz zaangażowanych, przekraczających progi muzeów i galerii. Redaktorka działu, Kasia Kucharska-Hornung, sięga po tak nieoczywiste tematy jak twórczość artystyczna po udarze, artystyczne eksperymenty z dźwiękiem i słuchaniem, fizyczne doświadczenie ciąży w kulturze. Literatury pięknej raczej u nas nie znajdziesz, ale już esej, pozwolenie sobie na luksus dłuższej i bardziej erudycyjnej formy – jak najbardziej.

E.K.: Jak koordynujecie oba media? Macie jakieś wspólne wiece redakcyjne, czy każdy idzie swoim torem?

M.T.: Spotykamy się raz w tygodniu w gronie dużej redakcji, do którego należą również szefowie redakcji dwutygodnika. Jesteśmy związani nie tylko towarzysko, ale i instytucjonalnie. Dlatego też dość łatwo nam być na bieżąco i współpracować. To krzyżowanie się relacji ma też oczywiście swoje wady. Mam tu na myśli płynną granicę pomiędzy tym, co służbowe, a tym, co bardziej prywatne. W takich warunkach nie trudno o poważny konflikt. Każdy szef powie, że to najbardziej toksyczny układ, na jaki można sobie pozwolić, ale u nas zupełnie nieźle to funkcjonuje.

E.K.: Jak „Kontakt” widziałby swoje dalsze ścieżki? Jakie macie plany na przyszłość? Czy dalej iść będziecie ścieżką społeczną?

M.T.: Otrzymaliśmy grant ministerstwa na kolejne trzy lata działalności. Nie są to wielkie pieniądze, ale wystarczają, by dać nam poczucie bezpieczeństwa i pozwolić nam się skupić na poszerzaniu zakresu działalności, a nie walce o przetrwanie. Po wakacjach wydamy numer poświęcony rodzinie, problematyką nawiązujący do tematów poruszanych na synodzie biskupów. Siłą rzeczy będziemy musieli wypowiadać się w kwestiach, które zazwyczaj zręcznie omijamy, skupiając się na wątkach sensu stricto społecznych. Ale przecież podział na to, co społeczne, i to, co – dajmy na to – obyczajowe, jest fikcyjny, tak więc do tego kroku szykowaliśmy się od dawna. Co do większych przedsięwzięć – zaczynamy myśleć o tym, żeby tłumaczyć i wydawać książki.

E.K.: Chcecie ruszyć z Biblioteczką przy czasopiśmie czy uruchomić zupełnie autonomiczną działalność wydawniczą?

M.T.: Zapewne byłaby to seria lub kilka serii wydawniczych przy „Kontakcie”, ale na tym etapie nie sposób mówić o szczegółach. Mamy pewne aspiracje, trochę pomysłów, ale to jest wielka praca. A jak widać po mojej twarzy dzisiaj, nie jest łatwo wykroić dużo więcej czasu na pracę non profit.

———-

Rozmowa odbyła się podczas spotkania z redakcją Magazynu „Kontakt” 28 kwietnia 2015 r. – Nowa mapa Polski – poza granice zastanych tożsamości.